księżniczka Moortue
-No to ladnie - powiedziała, biegnąc za Vallewidą. Czego te cholerne wampiry od nich chcą - Myślisz, że przypadkowo postanowiły zrobić z nas obiad?
Offline
książę Jalleouq
- Kto wie? - spojrzał na nią i obejrzałs ię do tyłu jakby chciał ocenić odległośc między nimi, a tamtymi. Między zwierzyną, a drapieżnikiem. Przecież mógł je posiekać na miejscu! Ale... ci wsyzscy ludzie wokół...
Offline
bóg życia
Pięcioro wampirów szło powoli miedzy ludźmi pojawiając się co chwila w innym miejscu. Byli jak cienie, które przemykają między ludźmi.
Erto wbił pazurki w ramię Vallewidy.
Offline
książę Jalleouq
- Lepiej uciekajmy - zauważył stwirdzając, że lalkarz, wampiry i mag to za wiele jak dla zwykłych mieszczuchów. Poza tym, lalkarstwo to raczej nie profesja umiłowana w miastach światła.
Offline
książę Jalleouq
- Niech Balzett weźmie w opiekę nasze szczęście - uśmiechnął się z sarkazmem. Co jak co, ale to trzeba mieć szczęscie by wampir obrał sobie ciebie na główne danie.
Offline
bóg życia
Wampiry zbliżały się niemal bezszelestnie zasłaniając się ludźmi jakby bały się potencjalnego ataku.
Erto zeskoczył z ramienia Vallewidy i zaczął biec przed nimi jakby wskazywał drogę ucieczki. Byli blisko karczmy.
Offline